niedziela, 27 lutego 2011

Urzędnik nas zalewa

Przykład pracy urzędniczej - w miejscu, w którym stanąć ma dom na planie zagospodarowania przestrzennego zaznaczone jest jako teren zagrożony wodą stuletnią. Nie ma jednak możliwości zalania bowiem teren położony jest na płaskiej skarpie, zdecydowanie za wysoko dla każdej wody. No chyba, że nadejdzie potop. Z dziada i pradziada jednak oraz zachowanych dokumentów wynika, iż miejsce to było wolne od tego typu kataklizmów.



Nie zmienia to faktu, iż urząd, który takie coś na planie zaznaczył nie zadał sobie trudu aby zbadać teren; granicę zaś wyznaczył wraz z drogą powiatową bo tak było najwygodniej.

Ten sam urząd zrobił dokładną ekspertyzę tego miejsca, która wyklucza zalanie terenu nawet wodą pięciusetletnią. Co ciekawe - okoliczne miejsca, które ludziom zalewa od lat nie są ujęte jako tereny zalewowe; inne zaś całkowicie płaskie są opisane jako osuwiska...

Na mapach stosuje się odpowiednie oznaczenia takich terenów, np.:

Q1% - woda stuletnia,
Q0.2% - woda pięciusetletnia,
Q0.1% - woda tysiącletnia.

Oczywiście zapis ten niesie za sobą pewne konsekwencje. Dotyczą one np. konieczności braku budowania piwnicy czy też konieczność odprowadzania wód do rowu, zamiast rozprowadzania po gruncie.

Nasza kochana rzeczywistość...

środa, 23 lutego 2011

Matura dostosowana - polemika

Zainteresował mnie tekst krakowskiego dodatku Gazety.pl, w którym autorka Olga Szpunar opisuje maturzystę pragnącego zdawać maturę dostosowaną do potrzeb absolwentów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi.

krakow.gazeta.pl/krakow/1,35803,9150673,Maturzysta_z_wada_sluchu_nie_chce_ulatwien.html 

Tytuł dosyć przewrotny: "Maturzysta z wadą słuchu nie chce ułatwień". Chodzi o to, że bohater artykułu nie chce zdawać "matury łatwiejszej, niż rówieśnicy" (w innym miejscu nazywa ją "maturą z obniżonymi wymaganiami"). Jest to bowiem chłopiec, który na przestrzeni 12 lat kształcenia nie korzystał z dostosowanych dla jego dysfunkcji przewidzianych w prawie oświatowym form kształcenia; radząc sobie - jak dowiadujemy się z tekstu - bez trudu z nauką. Wyjątkiem, o który prosi jest zastosowanie ułatwień podczas maturalnego egzaminu z języka nowożytnego.



Występuje tu kilka niejasności. Chłopiec chce zdawać maturę na podobnych zasadach co jego rówieśnicy. Postawa wprawdzie godna podkreślenia; nie zmienia jednak faktu, iż w przypadku egzaminu z języka obcego oczekuje ułatwień. Realizacja owych oczekiwań może odbywać się wyłącznie w oparciu o przepisy prawa oświatowego i takowe istnieją. Poza tym - co to jest "egzamin maturalny z obniżonymi wymaganiami". Nie ma czegoś  takiego jak "egzamin maturalny z obniżonymi wymaganiami". Jest matura na poziomie podstawowym i rozszerzonym; mówić zaś należy wyłącznie o "dostosowania warunków i formy przeprowadzania egzaminu maturalnego do potrzeb absolwentów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi". Nie jest to łatwiejsza matura, a zastosowanie dodatkowych procedur i sprzętu niezbędnego do przeprowadzenia matury dla absolwentów z dysfunkcjami, w myśl idei wyrównywania szans edukacyjnych.

Procedury te są jasno określone w komunikacie Centralnej Komisji Egzaminacyjnej i są one wiążące dla Dyrektora Szkoły, który odpowiedzialny jest za przeprowadzenie egzaminu maturalnego w swojej placówce. Wynika za nich jasno, iż uczeń ma prawo do udogodnień na podstawie orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego, które to orzeczenie wystawia Poradnia Pedagogiczno-Psychologiczna.

Jestem przekonany, iż Dyrektor Szkoły jest otwarty na oczekiwania swoich uczniów, ale stosować musi - co oczywiste - procedury i przepisy. Poradnia Pedagogiczno-Psychologiczna jest powołana po to, by służyć mu i jego nauczycielom w procesie zdiagnozowania dysfunkcji oraz wskazania metod nauczania. Ma prawo i obowiązek z nią współpracować. Poza tym na jakiej podstawie miałby jednemu swojemu uczniowi dostosować maturę? Nie może odbywać się to przecież na podstawie jego subiektywnej oceny ucznia czy też wewnętrznych nieujednoliconych przepisów, bo takowe w tej kwestii nie występują. Dyrektor nie jest władny do oceny dysfunkcji swojego ucznia, Od tego jest PPP, która na podstawie swoich badań diagnostycznych oraz w oparciu m.in. o orzeczenia stanu zdrowia czy też orzeczenia stopnia niepełnosprawności wydaje - w myśl przepisów CKE - odpowiednie orzeczenia. Jak wspomniałem one właśnie są formalnie wiążące dla Dyrektora placówki.

Nie rozumiem więc postawy wyrażonej w zdaniu ojca absolwenta (ufam, iż wypowiedzi te zostały autoryzowane):

"To, że syn nie chce korzystać z ułatwień na egzaminie, jest kwestią jego ambicji, z której jestem dumny. Wszyscy powinni być dumni z takiej postawy młodego człowieka, zamiast mu ją utrudniać."

O jakim utrudnieniu tutaj mowa? Są terminy i przepisy, które można zastosować dla dobra ucznia. Po prostu -  zwykłe podania ucznia do Dyrektora Szkoły nie wystarcza. Otwiera ono jedynie drogę do dalszych działań, które należy zastosować zgodnie z prawem oświatowym.

Kolejną wypowiedź trudno skomentować:

"To dość absurdalne. Syn przeszedł bez orzeczenia o kształceniu specjalnym 12 lat szkoły. Nie było mu potrzebne. I na sam koniec mam załatwiać ten papier tylko po to, by na jego podstawie mógł zdać jeden egzamin!"

Czy to oznacza, że nie mamy stosować żadnych "jakiś tam" procedur? Czy też w przypadku bohatera artykułu mamy stosować taryfę ulgową i nie wymagać "papieru", bo sprawa dotyczy tylko jednego egzaminu; o taki papier niech zaś starają się ci, którzy chcą całej dostosowanej matury? Czy też Ci, którzy ze względu na mnogość i stopień dysfunkcji nie mogli sobie pozwolić na "12 lat bez kształcenia specjalnego"? Z całym szacunkiem - to jest postawa egoistyczna i roszczeniowa.

Jurkowi, absolwentowi, życzę pomyślnej i zdanej matury.

wtorek, 22 lutego 2011

Wycinanka łowicka

W sobotę 26 lutego, w Muzeum Etnograficzne we Wrocławiu, odbędą się warsztaty z cyklu "Rękodzieło tradycyjne w praktyce". Tematem będzie wycinanka łowicka. Szersza informacja umieszczona została w tym miejscu.

Przy tej okazji zastanawiałem się jakim kunsztem i pięknem charakteryzuje się sztuka z tego rejonu. Na YouTube znalazłem ciekawy, aczkolwiek krótki film, pochodzący z wystawy sztuki łowickiej w Muzeum w Koszalinie. Warto obejrzeć:


Ciekawy rys łowickiej sztuki ludowej znajdziecie u źródła - na tej stronie:


Same wycinanki to niezwykle kolorowe formy, które wycinane są podobno nożycami do strzyżenia owiec. Motywy są różne - życie ludzi, ale także zwierzęta czy rośliny.

Obrazek pochodzi ze strony www.perfekt.krakow.pl

Mam nadzieję, że warsztaty do rodziców i dzieci będą kształcące oraz ciekawe :)

poniedziałek, 21 lutego 2011

Czym jest odejście...

Czym jest odejście...

Na co dzień jesteśmy wspólnotą, grupą mniej lub bardziej związaną ze sobą. Rozmawiamy, pracujemy, pijemy wspólnie kawę. Czasem spotykamy się wieczorem... Konwersacje podążają w stronę tematów codziennych, zwykłych; czasami jednak poruszamy wątki ważne. Dyskutujemy to o muzyce, nastroju, pogodzie; innym razem zaś o wychowaniu, pomocy, wsparciu. Gramy na instrumentach, wspólnie śpiewamy. Pomagamy sobie wzajemnie. I tak od lat...

I nagle w ciągu jednej pory roku wszystko się zmienia. Jeden nieokreślony czas zaciera nasze dawne spotkania i dyskusje. To co łączyło już nawet nie dzieli - staje się obojętne i obce. Spojrzenie dawne z iskrą zainteresowania i szczerości staje się błądzącą, zamgloną drogą ku zobojętnieniu, zamknięciu się w sobie...

To odejście od wspólnoty i przyjaźni w kierunku, który nie potrafimy określić. W sferę, którą nie potrafimy zrozumieć; czując jedynie bezradnie, iż to droga do nikąd. Tracimy kontakt bojąc się, iż dzisiejszy dzień jest lepszy od jutra...

Czym jest to odejście? Depresją czy lękiem? Chorobą czy brakiem nadziei? Zmęczeniem czy bólem? Czy może wyrzutem sumienia za popełnione błędy? Może bezradnością lub obroną przed samotnością? Nie wiem... Po prostu nie wiem...

Jak pomóc przyjacielowi, który znalazł się na rozdrożu? To pytanie, które wypełnia mój umysł...

niedziela, 20 lutego 2011

LiberKey - kolejny zestaw mobilnych aplikacji

Wczoraj pisałem o zestawie PortableApps - dzisiaj krótko zaprezentuję LiberKey.

Idea ta sama - mobilne wersje aplikacji przechowujemy (wraz z ustawieniami) i uruchamiamy z mobilnego urządzenia, np. pendrive. Wszystkim zarządza program menu, który startuje po podłączeniu przenośnego dysku.



LiberKey ma dwie ciekawe cechy, które różnią go nieco od zestawu PortableApps:

  • możliwość aktualizacji aplikacji bezpośrednio z panelu zarządzającego LiberKey - sprawdza on listę dostępnych aktualizacji i proponuje ich zbiorcze uaktualnienie,
  • możliwość tymczasowego skojarzenia plików z aplikacjami z zestawu LiberKey; natomiast po zakończonej pracy jednym kliknięciem przywracamy wcześniejsze systemowe skojarzenia,

Wadą LiberKey może być brak dostępnych polskich wersji programów. W przypadku PortableApps spotkać możemy polskie instalacje (np. OpenOffice, Gimp, Firefox); tutaj niestety nie widziałem takiej możliwości (chyba, że instalowany pakiet jest wielojęzykowy i zawiera w sobie polską wersję). Można sobie nierzadko poradzić z tym korzystając z porad zawartych na PortableApps.com LiberKey posiada natomiast większą ilość dedykowanego oprogramowania.

LiberKey - www.liberkey.com

sobota, 19 lutego 2011

Portable Apps w służbie nauki :)

Po drobnej dawce filozofowania czas na szczyptę praktycznego wpisu w blogu. Podczas sobotnich zajęć z młodzieżą tematem miały być podstawy w edytorze grafiki GIMP. Sala, w której przyszło nam pracować była gościnna; niestety komputery pozbawione samego programu. Tak jak podejrzewałem wcześniej standardowa instalacja nie powiodła się - komputery były zarządzane poprzez serwer SBS, ja zaś nie dysponowałem uprawnieniami administratora i coś tam systemom na stacjach klienckich nie odpowiadało podczas próby zainstalowania programu.

Przypomniałem sobie, iż istnieje wersja bezinstalacyjna. Pakiet ten znalazłem na znanej mi już z przeszłości stronie PortableApps.com Poszło również z drobnymi problemami, bowiem same dyski miały ograniczenia pojemnościowe. Ostatecznie jednak pakiet gotowy do uruchomienia wylądował w katalogu MojeDokumetny, gdzie zmieścił się w całości i stąd można było sam program uruchomić. Zajęcia się udały :)

Wracając do strony PortableApps.com. Od ostatniego czasu kiedy stronę tą odwiedzałem wiele się zmieniło - przede wszystkim jest znacznie więcej programów w wersjach bezinstalacyjnych. Jak wielu z was wie idea polega na zgromadzeniu na urządzeniu typu pendrive, dysk czy karta pamięci w czytniku przenośnego biura w postaci programów niezależnych od komputera. Wszystkie uruchamiają się bez potrzeby instalacji, a dodatkowo wszelkie pliki konfiguracyjne, tymczasowe i inne przechowują się wraz z nimi. Całość obsługiwana jest z poziomu wygodnego menu, w którym możemy uruchamiać i zarządzać aplikacjami.



Pakiet zawierający program zarządzający oraz podstawowe programy pobrać można w tym miejscu. Instalujemy go np. na pendrive.

Kilka ważnych programów, które możemy zainstalować później:

- FireFox - bezinstalacyjna wersja przeglądarki internetowej,
- Chrome - jak wyżej,
- Opera - jak wyżej,
- WinSCP Portable - klient FTP, SFTP i SCP,
- Pidgin Portable - komunikator,
- Miranda - komunikator,
- Skype - widomo,
- OpenOffice - cały pakiet na pendrive; także po polsku,
- Foxit Reader Portable - czytnik PDF,
- GIMP - już pisałem wyżej,
- IrfanView - program graficzny w wersji bezinstalacyjnej,
- VLC Media Player Portable - bezkonkurencyjny odtwarzacz multimediów,
- cdrtfe Portable - nagrywanie płyt,
- InfraRecorder Portable - nagrywanie płyt,
- 7-Zip Portable - do archiwów ZIP,
- ClamWin Portable - program antywirusowy,
- KeePass Password Safe Portable - trzymamy pod kontrolą nasze hasła,
- TrueCrypt - szyfrowanie dysków,

I cała masa innych przydatnych aplikacji biurowych, narzędziowych, muzycznych, graficznych i gier. Istnieje nawet przenośna wersja doskonałego XAMPP'a (serwer Apache, mySQL, PHP, phpMyAdmin).

Polecam.

Przeczytaj także o zestawie LiberKey.

piątek, 18 lutego 2011

Słońce, media i mądrość ludzi

Wybuchło słońce. A dokładniej miało miejsce zjawisko szczególnie aktywnej burzy słonecznej. Strumienie promieniowania i naładowanych elektrycznością cząsteczek, na skutek wzmożonego pola magnetycznego na powierzchni naszej gwiazdy, zostało wyrzuconych w przestrzeń kosmiczną. Dzieję się tak mniej więcej co 11 lat - Słońce po względnym spokoju wykazuje wzmożoną aktywność, budzi się do życia i daje podobno w kość :) I tak od zawsze. Tego uczono mnie jeszcze w szkole na ciekawych lekcjach fizyki.


Tymczasem w dobie wszechobecnych mediów i dostępie do każdej informacji z wielu źródeł fakt ten postanowiono szczególnie nagłośnić. Być może bowiem wizja uszkodzonych satelitów, niedziałających gpsów,  telefonów komórkowych czy przepalających się transformatorów wyciągnie nieco funduszy od Kongresów, Parlamentów czy w końcu nas - szarych konsumentów tych zdobyczy techniki. Wszak siła wyższa - naprawić trzeba, a najlepiej wdrożyć badania i plan profilaktyczny.

Zresztą - cóż to wszystko znaczy przy Apophis. Ten potwór lecący z przestworzy wali wprost ku naszej biednej planecie. I jeśli nie w 2029, to w roku 2036 zagrożenie jest poważne, realne, prawdopodobne... Badać trzeba, bowiem ta historia napędza nasz strach wizją kosmicznej apokalipsy juz teraz; tak więc w trosce o nasze bezpieczeństwo i tak dalej dodatkowe fundusze się przydadzą. A przecież planetoidy, komety i inne ustrojstwa latały i latać będą nad naszymi głowami. Co ma przelecieć - przeleci obok nas; co ma spać  - prawdopodobnie spadnie. I nie pomoże żaden Bruce - choćby był Willis'em czy innym Wszechmogącym...

Nie sięgajmy jednak tak daleko. Grudzień 2012 roku to przecież szumnie zapowiadany koniec świata. Być może wielu z nas westchnie - a niech to, raz się żyje. Rozhulam wszystko co mam na ostatnie dobroci tego ziemskiego świata, roztracę wszystko, a na koniec wypiję do dna za nasze zdrowie. Konsumpcja pełną parą. Dowód? Producenci filmowego bubla o tym samym tytule (2012) chyba nieźle zarobili na uświadomieniu nam  jak kruchy jest nasz los...

Przykładów można mnożyć. Choroby, chociaż trawiły ludzkość od zawsze, a takie wirusy wywołujące grypę, mutując sie praktycznie co rok, sieją spustoszenie wśród nielicznych - w porównaniu do ogółu - słabych odpornościowo organizmów. Woda na młyn producentów szczepionek na zagrażające nam cyklicznie czy to ptasie, czy świńskie grypy. Wszyscy znamy ten temat.

Wywołując temat szczepionek wspomnę coś ze swojego podwórka - ta osławiona i stosowana od lat profilaktyka u wielu osób wywołuje spore kontrowersje. Wielokrotnie już poruszano ten temat i z roku na rok coraz większa  ilość rodziców i fachowców wskazuje na powikłania po stosowaniu szczepionek i możliwego ich wpływu na wywołanie takich chorób jak np. autyzm. Proszę prześledzić gorące dyskusje na ten temat. Lobby jednak  działa i takie opinie - wbrew interesom - są niepopularne. Im więcej wątpliwości, tym więcej "fachowych i niezależnych" tekstów i konferencji wskazujących, że jednak jest to błędny trop... Coś jednak na  rzeczy jest.

Wracam na koniec do mediów, które kształtują nasze współczesne pojmowanie świata. Im więcej ich słucham - tym głupszy jestem... A mądrość większa we mnie, im więcej przekazują mi ją ludzie starsi, którzy z  perspektywy swoich doświadczeń liczonych nierzadko w skali juz prawie całego życia przekazują swoją mądrość właśnie. Procesy wokół nas toczą się od wieków podobne i tylko apokaliptyczne wizje rozmaitych koncernów, przy udziale mediów, przekonują nas niezmiennie, iż teraz nastąpi już koniec... No chyba, że im zapłacimy za plan ochrony :)

A jeśli w tych dniach pojawi się na niebie zorza polarna - spójrzmy z zachwytem w niebo, bo to podobno piękne zjawisko.

środa, 16 lutego 2011

O edukacji seksualnej w szkołach - debata MEN

Zainteresowała mnie debata nt. edukacji seksualnej w szkołach.

Zobacz informacje prasową

Pomysły MEN zmierzają do znanych nam założeń - ma być monitoring kadry, dostosowanie podstaw programowych.

"Zajęcia nie są prowadzone tak, jak młodzież by tego oczekiwała. Trzeba zadbać przede wszystkim o kadrę nauczycielską, żeby podstawa programowa była realizowana zgodnie z najnowszą wiedzą naukową, ale niezależnie od światopoglądu prowadzącego zajęcia. [...] Podkreślono, że MEN powinno monitorować, kto prowadzi zajęcia z wychowania do życia w rodzinie (WDŻ) i kiedy; pory, w jakich są zajęcia często organizowane - przed albo po lekcjach - zniechęca młodzież do uczestnictwa w nich."

Tymczasem to rodzina powinna kształtować postawy i normy zachowania swoich dzieci w tym zakresie zgodnie z własnym światopoglądem. Szkoła nie może przejmować tej roli na siebie. I to rodzina powinna oczekiwać od Państwa szeroko pojętej edukacji i wsparcia, a często też pomocy w przypadku jej niewydolności wychowawczej.

Szkole zostawmy przekazanie rzetelnej wiedzy dotyczącej seksulności człowieka.

Ten temat dowodzi jak ważna jest nieznana u nas zupełnie idea edukacji domowej. Zachęcam do lektury tekstu "Edukacja domowa własnych dzieci" autor: Paweł Bartosik - kliknij aby przeczytać tekst

poniedziałek, 14 lutego 2011

Czego wymaga od nas Google :)

Czasami podczas autoryzacji usługi w Google trzeba skorzystać z telefonu - podajemy numer i na niego przesyłany jest kod weryfikujący, który należy podać w formularzu. Nie wiem jaka jest reguła; ja nigdy tego nie miałem - ale ja mam tam konto od dawna i może nowi muszą w ten sposób potwierdzać swoją tożsamość.  Mniejsza z tym.

Podczas niedawnych zajęć z młodzieżą praca przebiegała z Bloggerem. Przy zakładaniu konta niektórzy dostawali normalne smsy z taką informacją:


Przy kolejnych zajęciach wszystkie smsy miała postać następującą:


Istne tortury od Googla. Sprawdziliśmy - kod nie wchodził; widać coś się pomieszało maszynom googlowskim, które słały takie bzdury. Sytuacja trwała kilka godzin - nie wiem jak to wygląda w chwili obecnej.

Aktualizacja - prawdopodobnie powyższe problemy związane są  z wprowadzeniem przez Google możliwości dwuskładnikowego uwierzytelnienia: http://niebezpiecznik.pl/post/google-wprowadza-dwuskladnikowe-uwierzytelnienie/

niedziela, 13 lutego 2011

Adam Małysz jest jaki jest i...

Małysz - stary czy młody, przed chorobą czy po (a nawet w trakcie), przed upadkiem czy po, z wąsem czy bez (podobnież z kolczykiem :) ), z kolanem sprawnym czy obolałym... Poniżej poziomu nigdy nie schodzi. Skoki narciarskie to sport niszowy, ale owa wytrwałość, praca i pielęgnacja talentu jest godna do naśladowania.

I na podsumowanie - jego najdłuższy skok, a przy okazji najdłuższy skok Polaka w historii tej dyscypliny.

Krakowski spacer zimą beż śniegu.

Pora to była południowa, w środku drugiego lutowego tygodnia. Śniegu nie było wcale; za to słońce świeciło pięknie. Chociaż zimno i wietrznie to jednak spacer był wyjątkowo spokojny, relaksujący tym bardziej, iż ludzi mało na szlaku tej wędrówki. Czas wybitnie niesezonowy i dobrze...

Ogólnie wesoło i żal, że tak rzadko czas pozwala na podobne włóczenie się...



Pełna galeria zdjęć znajduje się w tym miejscu

Fotki i wideo robiłem telefonami Nokia C6-00 i Samsung i5700.

Nowy telefon, kontakty w starym - jak przenieść?

Taki problemik zaprzątał przez chwilę mój umysł ostatnio. Córka dostała nowy telefon z Androidem, rzecz jasna. Wybór padł na SE Xperia 8; całkiem zgrabny i przydatny w bogactwie funkcji, które mogą jej się przydać na studiach.

Kontakty jednak miała w starym telefoniku; było to popularny Samsung Corby. Jak je przenieść? Wyjścia są w zasadzie trzy:


  • spisać na kartce i wpisać ręcznie do nowego telefonu. Żartowałem oczywiście :)
  • przenieść kontakty z pamięci telefonu na kartę SIM. Niektóre aparaty mają taką funkcję (Corby ma). Pamiętać należy, iż przeniosą się tylko podstawowe dane, czyli imię, nazwisko i jeden numer telefonu. Wszelkie dodatkowe (email, pozostałe numery telefonu) nie zostaną na karcie SIM zapisane. W nowym telefonie należy wybrać funkcję kopiowania kontaktów z karty SIM do pamięci słuchawki,
  • trzecie rozwiązanie to skorzystania z narzędzi w chmurze. Tutaj polecam www.upvise.com Ja to zrobiłem w następujący sposób - zainstalowałem program z powyższej strony w wersji JAVA. Za jego pomocą wyeksportowałem do konta na Upvise kontakty. Na stronie zrobiłem eksport kontaktów (jest taka możliwość) do formatu CSV, który następnie zaimportowałem do konta na Gmail (w sekcji "Kontakty"). Skorygowałem ew. niedokładności, a resztą zajął się sam telefon z Androidem, który pobrał wszystko jak należy. Można oczywiście także zainstalować w telefonie aplikację Upvise w wersji na Android, iPhone, WM, inne i w ten sposób pobrać kontakty do nowego telefonu.

sobota, 12 lutego 2011

A w 2009 nie wydarzyło się nic...

A w 2009 nie wydarzyło się nic ciekawego w moim fotoblogu. Pisałem bezwiednie o piosence  Billy Joel'a: "And so it goes, and so it goes, And you're the only one who knows".. To zamiast obrazka - wideo z YouTube.

Czym był, czym nie jest ów blog - rok 2008

Rok 2008 w fotoblogu...

W styczniu - kolędy i szopki krakowskie:



Luty to Janne Ahonen, który wycofał się ze skoków narciarskich. Wrócił parę lat później...


A potem nadszedł maj i wyprawa na Stare Wierchy w Gorcach:


W lipcu - Paź królowej - to chyba odpowiednia nazwa tego motyla. Ten okaz uchwyciłem w Lanckoronie:


W listopadzie w Krakowie przy ul. Piłsudskiego odsłonieto pomnik Józefa Piłsudskiego. Wszystkie jego elementy - postać marszałka, maszt flagowy oraz sylwetki czwórki "strzelców" - wykonane zostały z brązu. Pomnik zaprojektował prof. Czesław DŸwigaj, który podkreśla, że elementy kompozycji architektoniczno-rzeźbiarskiej mają swoją wymowę. W centrum znajduje się szeœciometrowy cokół z postacią marszałka Józefa Piłsudskiego, spod stóp którego zrywa się do lotu orzeł zrzucający pęta, symbolizujący wolność odzyskanš przez Polskę po latach zaborów.



I nadszedł grudzień z tradycyjnymi tematami... :)

Czym był, czym nie jest ów blog - rok 2007

Nadszedł rok 2007 w moim fotoblogu

Czy Seat 850 to jakiś zabytek? Takie autko widziałem w styczniu...


Akcja "Zima w miescie" to ciekawe zajęcia dla dzieci, które z różnych przyczyn ferie spędzają właśnie w mieście. Są to zajęcia sportowe, przy komputerze, wyjścia do kina czy też wizyta na basenie. Piękna - lutowa - inicjatywa.


Marzec - ładne prace dzieci na wystawie pewnego domu kultury...


Kwiecień - Euro 2012 w Polsce. Co z tego zostanie...


18 maja - w rocznice urodzin Jana Pawła II - w krakowskich Łagiewnikach poświęcono miejsce pod budowę Centrum Jana Pawła II..


Kraków przeżywa 750 rocznicę lokacji miasta. Z tej okazji kolorowymi ulicami i Rynkiem pobrzmiewa muzyka, odbywają się przedstawienia oraz szczególne imprezy, np. parada smoków czy turniej lotów balonowych. Miasto tętni życiem jeszcze bardziej - turystów pełno na każdym kroku. W niedzielę dla wszystkich otwarty został Magistrat - w nim wystawy, projekcje, spotkania. A także m.in. ciekawe pokazy dla dzieci - na zdjęciu tradycyjne lepienie garnków z gliny. To wpis z czerwca 2007.


25 lipca to imieniny Krzystofa. A św. Krzysztof - jak powszechnie wiadomo - to patron kierowców. W tym dniu więc prezentuję zdjęcie figury św. Krzystofa, które pochodzi z nadmorskiego Sarbinowa...


Sierpień. Konie - jak to konie na wybiegu. Ganiają, zaczepiają się, jedzą - głównie trawę. Ten koń jednak dobrał się do dostępnego dla niego tuż za płotem drzewa. Walczył z nim wyjątkowo inteligentnie - to z jednej strony, to z drugiej. Zębami tak długo rył w korze, aż w końcu łapiąc ja jeszcze mocniej energicznym ruchem głowy ździerał jej większy kawałek. Następnie wypluwał. Po co więc to robił? A to po by następnie dobierać się do kolejnej warstwy, która już była miękka i mięsista od soków drzewnych - tą zaś warstwę mielił w zębach najadając się do syta :)


Surikatka w krakowskim ZOO - to we wrześniu:


Listopad to  żółw :)


I Grudzień.

Czym był, czym nie jest ów blog - rok 2006

Rok 2006 był obfity w moim fotoblogu.

Styczeń to tragedia w Chorzowie - zawalenie się dachu w centrum targowym... W tym miesiącu też miała miejsce kinowa wersja Narnii. Piękny to film.


Luty zimowo:



Nostalgia - 15 lat naszej córki:


Marzec to otwarcie "Okna życia"


Kwiecień - piękna wystawa na krakowskich Plantach; fotografie Adama Bujaka i Arturo Mari przedstawiające 27 letnie pielgrzymowanie Ojca Świętego Jana Pawła II


I Wielkanoc 2006 - dzieci w szkołach przygotowują swoje przedstawienia na ten okres...


Maj 2006 - Papież Benedykt XVI w Polsce


W czerwcu prezentuję, widzianą ze statku płynącego nurtem Wisły, piękną okazałość klasztoru kamedułów na krakowskich Bielanach:


Lipiec - temat morski; pięknie było... Kocham morze...


Sierpień - nic takiego... Wrzesień - zdjęcie dziewczynki, która miała swoje uparte życie :)


Październik - Wieczór Poetów z bonusem


11 listopada obchodzimy Narodowe Święto Niepodległości


I nadszedł grudzień 2006 - szopka u Franciszkanów


i słynna ciężarówka Coca-Coli :)


A co dalej - wkrótce,,,

piątek, 11 lutego 2011

Czym był, czym nie jest ów blog - rok 2005

Był blog, był nawet fotoblog - dzieci.sdsi.eu.org/fotoblog

Zaczęło się od Telemanna:


Poprzez krakowski Rynek z kolędnikami...


doszedłem do puzzli. Fajne były - 3000 części:


Poprzez - z jednej strony miłe dla oka prace dzieci...


...a z drugiej brak wolności słowa na Białorusi...


doszedłem do drugiej tury wyborów prezydenckich, których wola narodu trwała - jak się okazało 4.5 roku później - do 10 kwietnia 2010 r....


Były też ważne krakowskie konferencje:


Zobacz proszę więcej zdjęć z 2005 roku - październik, listopad, grudzień.

To był rok 2005. A co dalej - w innym wpisie...